Kiedy wyszliśmy na salę, głośna
muzyka nie przeszkadzała mi już tak bardzo. Palce Jareda ściśle oplatały moją
dłoń, a on sam uśmiechał się szeroko, jakby mięśnie jego twarzy zastygły w tym
grymasie na wieczność. Nie był to jakiś udawany, wymuszony uśmiech. Nie, on był
najprawdziwszy na świecie i właśnie dlatego tak trudno mi było oderwać od niego
oczy. Ruszyliśmy w stronę baru, żeby zamówić drinki. Drogę zastąpiła nam Kate.
Nie spodziewałam się tego kompletnie, zdołałam już o niej zapomnieć, więc ledwo
uchroniłam się od zderzenia z nią.
- Ja pierdole – wykrzykną Jared,
wznosząc oczy ku górze – Czego ty jeszcze chcesz? Mówiłem, żebyś się ode mnie
odczepiła.
- Widzę, żeście trochę się tam
zabawili – wskazała głową na drzwi do drugiego pomieszczenia. Na twarzy kwitł
coraz większy i złośliwszy uśmiech, więc wiedziałam, że z zazdrości będzie
chciała nagadać mi bzdur. Znałam ten typ kobiet i nie miałam zamiaru jej nawet
słuchać.
- Tak, i było zajebiście. A co? –
przejęłam pałeczkę. Uśmiechałam się fałszywie, kiedy wypowiadałam to kłamstwo,
najbardziej jadowitym tonem na jaki było mnie stać.
- Tak się składa, że robił to też
ze mną, jakąś godzinę temu – uczepiła się ręką kołnierza jego koszuli, ale on
tylko odepchnął ją od siebie.
- Jak śmiesz! – puściłam dłoń
bruneta, wbijając w niego wściekłe spojrzenie. Widziałam kątem oka zadowoloną
minę Kate, która nie spodziewała się chyba tego co zrobię. Jared był
zaskoczony, otwierał już usta żeby zaprzeczyć, ale przerwała mu blondynka.
- Tak. I zgadnij w jakiej
pozycji? – cmoknęła, przejeżdżając językiem po dolnej wardze.
- Czyli wiesz co straciłaś, kotku
– skwitowałam – Tak się składa, że mam w dupie z kim spałaś i w jakich
pozycjach. Wiem natomiast, że między tobą, a nim – wskazałam palcem na
zszokowanego mężczyznę – nic nie było. Nie widzisz jaką ma minę jak cię widzi?
Myślisz, że ona odzwierciedla pozytywne uczucia? Bo mi się wydaje, że jednak
negatywne. Więc daj sobie spokój i odpierdol się od mojego faceta, bo
porozmawiamy w inny sposób – kiedy skończyłam mówić, znajdowałam się kilka
centymetrów od niej, i mimo iż była wyższa, nie bałam się. Udawałam wściekłą,
choć w duchu śmiałam się z całej tej sytuacji. Już głupia myślała, że wygrała i
zostawię Jareda, żeby mogła się nim zająć. Coś mi się wydaje, że nawet wtedy by
jej nie chciał. – Dotarło, czy mam wytłumaczyć to bardziej…łopatologicznie? –
przekrzywiłam głowę nieco w prawo.
- Grozisz mi?- zapytała hardo,
choć widziałam, że trzęsie portami. W przeciwieństwie do mnie, ona była marnym
chucherkiem, które większy wiatr zwiewa z ulicy, więc nie miałaby szans. Nie
miałam zamiaru się z nią bić, ale jeśli do czegoś takiego miałoby dojść, myślę,
że złamany paznokieć ugasiłby jej zapał do dalszej walki.
- Powiedzmy, że obiecuję –
puściłam jej oczko i odwróciłam się na pięcie, wyciągając rękę do Jareda. –
Idziemy? Nie chce mi się dalej gadać do ściany.- brunet zaśmiał się i chwycił
moją dłoń. Zanim odeszliśmy zerknęłam jeszcze na Kate, której mina była jakaś
taka niewyraźna. Ciekawe czemu?
- Już myślałem, że jej uwierzysz.
– usiadłam na stołku i zerknęłam w stronę barmana.
- Nawet jeśli jej uwierzyłam, to
czemu miałabym to wszystko skreślać? – spojrzałam na niego z powagą – Jeśli jest
tak jak mówiła, to tę godzinę temu jeszcze ze mną nie byłeś. Byłeś wolnym
mężczyzną. I nie rozumiem, czemu się tak spinasz.
- Co podać? – barman przetarł
blat mokrą ścierką, po czym przewiesił ją sobie przez ramię.
- Krwawą Mary – powiedziałam i
zerknęłam na Jareda, który skinął głową – Dwa razy.
- Posmakowała? – zaśmiał się
Edward.
- Owszem – posłałam mu lekki
uśmiech po czym odwróciłam się z powrotem do Jareda, gdy jego ręka znalazła się
na moim udzie.
- Muszę cię komuś przedstawić –
oznajmił, wpatrując się w kogoś na sali. Pomachał ręką, więc odwróciłam się i
zobaczyłam niską, szczupłą blondynkę, która zbliżała się do nas powoli. – To
Emma Ludbrook, nasza menadżerka. Aż dziw, że wcześniej jej nie poznałaś –
oznajmił, kręcąc głową, po czym zszedł ze stołka, by przywitać ją buziakiem w
policzek. Wymienili kilka uprzejmości, po czym podeszli do mnie. – Poznaj
Danielle Black, moją partnerkę.
- Emma – powiedziała, wyciągając
rękę w moim kierunku.
- Danielle – uścisnęłam dłoń,
uśmiechając się szeroko.
- Miło mi. – odwzajemniła uśmiech
i usiadła między nami. Oparłam się o ladę, by słyszeć o czym rozmawiają.
- Mam pytanie. Rozważaliście już
czy chcecie ukrywać wasz związek, czy obnosić się z nim na ulicach? – pytanie
Emmy rozwaliło mnie. Zerknęłam na Jareda nie wiedząc co powiedzieć.
- Jak zwykle tylko o pracy –
Jared poklepał ją po plecach śmiejąc się w głos – Jesteśmy ze sobą od – udał,
że zerka na zegarek – może 20 minut? Nie mieliśmy okazji by omawiać takie
rzeczy.
- Im szybciej, tym lepiej –
puściła mi oczko. Barman postawił przed nami drinki, więc upiłam łyk.- Co
pijecie?
- Krwawą Mary – oznajmiłam.
- Poproszę to samo – zwróciła się
do kelnera, a potem dodała, patrząc na mnie z rozbawieniem – nie przepadam za
mocnymi alkoholami, ale co tam. Zaryzykuję.
- Uważaj, to nie jest jakiś tam,
delikatny drink dla kobiet – ostrzegłam, gdy złapała za szklankę. Wzruszyła
ramionami i upiła łyk. Zaczęliśmy z Jaredem chichotać, gdy zakryła usta dłonią,
krztusząc się. – Ostrzegałam – zabrałam się za swój napój procentowy i szybko
go dokończyłam. Zerknęłam za siebie i zobaczyłam tulących się w tańcu Wendy i
Charlesa. Tańczyli powoli, w ogóle ignorując lecącą z głośników muzykę.
Uśmiechnęłam się pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, co się święci. Kto się
czubi ten się lubi. I co z tego, że widać było, że są już nieźle upojeni
alkoholem. Pewnie jutro obudzą się i zaprzeczą wszystkiemu, oddalając decyzję w
czasie. Zerknęłam na Jareda i pomyślałam, że to zupełnie tak jak my. Brunet
przyglądał mi się z lekkim uśmiechem na ustach, rozmawiając jednocześnie z
Emmą. Puściłam mu oczko i zeskoczyłam ze stołka, ledwo utrzymując równowagę na
swoich galaretowatych nogach. Wypity alkohol uderzył mi do głowy, ale nadal
uśmiechnięta pognałam na parkiet. Wpadłam wprost na Shannona i Rosalie, po czym
krzycząc mu do ucha ‚odbijam’, zabrałam przyjaciółkę by mieć z kim tańczyć.
- Chyba za dużo wypiłaś –
powiedziałam, gdy nawzajem utrzymywałyśmy się w równowadze.
- Chyba ty! – wybełkotała,
śmiejąc się. – Ach, i mam złą wiadomość – znów salwa śmiechu. Zepchnęłam czyjąś
rękę ze swojego tyłka i zawtórowałam jej, łapiąc się za brzuch.
- Wal, dziś nic mnie nie rusza –
wykonałam obrót i w sekundę pożałowałam tej decyzji. Runęłam jak długa na
podłogę, płacząc ze śmiechu.
- Głupia! – wyciągnęła do mnie
dłoń, a ja pociągnęłam ją gwałtownie w dół. Nigdy nie zapomnę wyrazu jej
twarzy, gdy leciała w stronę podłogi.
- To co to za zła wiadomość?-
podniosłam się chwiejnie, odmawiając jej podania ręki, gdyż wiem, że
odwdzięczyłaby mi się za to co zrobiłam, i nasza przepychanka trwałaby w
nieskończoność.
- Fryzura ci się rozpieprzyła –
wzruszyłam ramionami. Zamknęłam oczy, wczuwając się w rytm muzyki. – Hej,
maleńka! Zajebiście kręcisz tyłeczkiem – powiedziała, udając niski męski głos,
po czym położyła dłonie na moich pośladkach.
- Jesteś zdrowo szurnięta –
oplotłam jej szyję rękoma.
- To zdrowa, czy szurnięta?
Danielle, naprawdę nieźle się najebałyśmy.
- Tak, i to jest powód, żeby
odwieźć was do domu – koło nas pojawili się bracia Leto. Zaśmiałyśmy się
ponownie, odwracając swoje ciała bokiem do nich. Nie miałam zamiaru odrywać się
od Rosalie, i ona chyba miała na ten temat takie samo zdanie, bo mocniej przycisnęła
mnie do siebie, zaciskając paluchy na moim tyłku.
- Seksownie razem wyglądacie, ale
wybacz Ros – Jared odciągnął mnie od niej, na co zaprotestowałyśmy głośnym
krzykiem.- Ona jest moja.
- Jak to twoja? – wytrzeszczyła
oczy. – Wiedziałam! A tak się zastrzegałaś! Ja go nie kocham, nieeee –
sparodiowała moje zachowanie, za co dostała w czerep.
- Czemu mi to robisz? – zrobiłam
maślane oczy, a oni zaczęli się śmiać. Skorzystałam z okazji i znów uwiesiłam
się na Rosalie.
- Danielle, ja nie żartuję. Robisz
mi wstyd – jęknął Jared.
- To się do niej nie przyznawaj –
skwitowała blondynka, po czym spojrzała na mnie – My zostajemy, wy sobie
jedźcie.
- Tak! – krzyknęłam, po czym
złapałam ją za rękę i pociągnęłam w większy tłok. Był taki ścisk, że przy tańcu
każdy się o każdego ocierał. Nim zdążyłam się roztańczyć, Jared przerzucił mnie
przez ramię i ruszył w kierunku drzwi. – Ej, nie rozumiesz, ze jestem w pracy?!
Muszę tu być do końca!
- Uwierz mi, robię to dla twojego
dobra.
- Oj, zamknij się – mruknęłam,
ale chyba tego nie dosłyszał. Pomachałam więc na pożegnanie Ros, chociaż i tak
za jakiś czas spotkamy się w mieszkaniu. Zrobiła smutną minę, odpychając od
siebie Shannona. Kocham tę kobietę! Zaśmiałam się, za co dostałam od Jaya po
tyłku.
- Postaw mnie, niedobrze mi –
jęknęłam, a on jak na zawołanie postawił mnie na ziemi. Zadowolona ze swojego
podstępu, chciałam odejść, ale jego ręka zacisnęła się na moim nadgarstku.
- Chodź do domu. Proszę –
przyłożył dłoń do mojego policzka. Zagryzłam wargę, myśląc nad jego prośbą, bo
bądź co bądź nie miałam jeszcze ochoty wracać. W końcu pokiwałam głową i
wyszliśmy z sali. Pomógł mi założyć płaszcz, bo miałam nie lada problem z
wcelowaniem w rękaw, co oczywiście wywołało u mnie ogłupiający śmiech. –
Taksówka zaraz będzie.
- To ja sobie zapalę – zadrżałam,
gdy wyszliśmy na zewnątrz. W środku było strasznie gorąco i duszno. Wyjęłam z
kopertówki papierosy i odpaliłam jednego.
- Nieładnie jest palić.
- Nie praw mi kazań, dobrze? –
spojrzałam w jego stronę spod lekko przymkniętych powiek i zaciągnęłam się.
- Odwiozę cię do domu i będę
zmykał do siebie – objął mnie w tali. Zmarszczył nos, gdy dym z papierosa
poleciał w jego stronę.
- A nie będziesz chciał zostać? –
odwróciłam się do niego przodem, zarzucając jedną rękę na jego szyję.
- A chciałbyś, żebym został? –
spojrzał na mnie pełnym nadziei wzrokiem. Wzruszyłam ramionami, udając
obojętność.
- Czemu nie? – odchyliłam się
nieco do tyłu i wypuściłam dym, tak by nie poleciał w jego stronę.
- Ale entuzjazm – zdawał się nie
zauważać moich wygibasów, więc wyrzuciłam na wpół spalonego papierosa i
wskoczyłam na niego, obejmując jego biodra nogami. Oparł się o ścianę budynku,
chroniąc nas tym samym przed upadkiem. – Ostrzegaj następnym razem!
- Postaram się – pocałowałam go,
przyciskając się do niego z całej siły.
- Kotek, udusisz mnie – zaśmiał
się, odciągając moje ręce od swojej szyi. Zwolniłam więc uścisk i zerknęłam na
swoje tyły, by upewnić się, że żadna część ciała nie wystaje spod płaszcza na
widok publiczny. – O, i jest nasza taksówka – odstawił mnie na ziemię, a ja
niechętnie puściłam jego szyję.
Otworzył drzwi i wepchnął mnie na
tył samochodu, by ku mojemu zaskoczeniu zamknąć je i usiąść z przodu pojazdu.
Urażona burknęłam tylko pod jaki adres nas zawieść i postanowiłam ignorować
Jareda, który wciąż mnie zagadywał. W końcu umilkł, a ja zmęczona oparłam głowę
o oparcie i przymknęłam oczy, dając im chwilę wytchnienia. Dosłownie sekundę
później poczułam chłód, a następnie czyjeś ręce pod kolanami i plecami.
Grawitacja na chwilę przestała istnieć. Poznałam zapach perfum Jareda, więc
wtuliłam się w jego klatkę piersiową, mrucząc delikatnie.
- Które piętro? – szepnął mi do
ucha. Otworzyłam jedno oko, lustrując pomieszczenie. Winda. Wyciągnęłam rękę i
nacisnęłam klawisz opatrzony siódemką, która łudząco przypominała mi jedynkę.-
Dziękuję.
- Mhm – mruknęłam i znów
zamknęłam oczy. Chwilę później znów się ocknęłam, gdy winda zatrzymała się na
odpowiednim piętrze i rozsunęły się metalowe drzwi.
- Musisz mi pomóc, Kochanie –
pokiwałam głową i zostałam postawiona ostrożnie na podłodze. Przetarłam oczy i
zakryłam usta ziewając. Wyjęłam z kieszeni płaszcza klucze i otworzyłam drzwi.
- Zapal światło – poprosiłam i
zmrużyłam oczy, gdy tuż nade mną zamigała żarówka. – Mogłeś mnie ostrzec.
- Po co, skoro sama chciałaś,
żebym je zapalił? – pomógł mi zdjąć płaszcz i powiesił go na wieszaku.
Usłyszałam jak przekręca klucz w zamku, zamykając frontowe drzwi.
- Przepraszam, ledwo kontaktuję –
powiedziałam, zgodnie z prawdą, po czym chwiejąc się na wysokich szpilkach,
ruszyłam do kuchni. Już bez zapalania światła, zadowalając się delikatną
poświatą z przedpokoju, sięgnęłam po szklankę i napełniłam ją wodą. – Chcesz
wody? – zapytałam bruneta, rozglądając się za nim po mieszkaniu.- Kochanie?
- Już, zaraz wyjdę – odpowiedział
mi z łazienki, więc oparłam się o nią czołem, starając się nie zasnąć na
stojąco. Nigdy więcej nie doprowadzę się do takiego stanu. Jestem pewna, że
jutro wstanę skacowana i niezdolna do jakiejkolwiek pracy. Dobrze, że to
niedziela. Gdy brunet wychodził, oberwałam drzwiami, ale na szczęście
delikatnie, więc tylko cofnęłam się o krok do tyłu. Nawet szklanka w moich
dłoniach nie ucierpiała na tym.
- I po co się tak skradasz pod
tymi drzwiami?- zapytał, całując mnie delikatnie w czoło.
- Może jakieś przepraszam? –
wysyczałam, wchodząc do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i patrzyłam na
Jareda, który z ciekawością rozglądał się po pomieszczeniu.
- Nieźle się urządziłyście –
powiedział w końcu, odsuwając krzesło od biurka i sadzając na nim swoje cztery
litery.
- Tylko nieźle? – uniosłam do
góry jedną brew, wątpiąc w to co powiedział – Przyznaj, ze mi zazdrościsz.
- Nie ma czego, jak będę takie
chciał, to sobie po prostu kupię – wzruszył ramionami.
- No tak, pieprzony bogacz –
mruknęłam, obciągając sukienkę w dół.
- Udam, że tego nie słyszałem –
pokręcił głową, po czym chrząknął. Patrzyłam na niego uparcie, skubiąc w
zamyśleniu wargę.
Nadal nie wiem czy dobrze
zrobiłam, dając mu szansę, ale w sumie co mi szkodzi? Kiedy tak na niego
patrzę, czuję, że go kocham. Kiedy go tulę, całuję, dotykam moje ciało
przechodzą dreszcze, ciśnienie momentalnie skacze. Chcę się tym cieszyć jak
najdłużej się da, bo wiem, że za jakiś czas mój organizm przestanie aż tak
reagować na jego dotyk. To normalna kolej rzeczy i nie znaczy to wcale, że
przestaje się kogoś kochać. Jednak to uczucie jest tak niesamowite, że choćby
dla niego samego nachodzi człowieka ochota na poznanie kogoś nowego, zakochanie
się w nim i powtórne przeżywanie tych uczuć. Wiem to po sobie, po moim związku
z Samem. Między nami nadal była miłość, ale czegoś brakowało, i teraz wiem, że
właśnie tej świeżości, nowości.
- Idę spać – powiedziałam w
końcu, rozwalając się na łóżku. Skrzypnęło krzesło i Jaredowe dłonie oplotły
mnie w tali.
- Może się rozbierzesz?
- Zboczuch – zaśmiałam się,
poklepując go po ramieniu.
- Oj, nie o tym mówiłem, ale też
byłoby fajnie – wytknął język – Miałem na myśli to, że niewygodnie się śpi w
ciuchach, zwłaszcza w obcisłych sukienkach.
- A ty skąd to wiesz? – zapytałam
podejrzliwie – czyżbyś miał jakieś osobiste doświadczenia? – ledwo
powstrzymałam się od śmiechu.
- Wiesz co? Nie mogę z tobą –
pokręcił głową, uśmiechając się głupkowato.
Obrócił mnie na brzuch i
pocałował delikatnie w kark. Zadrżałam, gdy jego chłodne palce rozsunęły zamek
w sukience. Odchylił brzegi materiału i przejechał dłonią od karku do samego
dołu pleców. Mruknęłam, gdy powtórzył czynność. Rozłożyłam się wygodniej, ręce
podkładając pod głową. Jego usta dopadły mojej odsłoniętej szyi. Wstrzymałam
oddech, gdy namiętnie całował mój kark, kierując się w stronę ucha. Znów
zadrżałam, gdy lekko ugryzł jego płatek i momentalnie odwróciłam się na plecy.
- Miałam iść spać, nie wiem czy
to do Ciebie dotarło.
- Słyszałem, ale dotrzeć nie
dotarło. – zaśmiał się, palcem kreśląc po moim ramieniu. Uśmiechnął się
zawadiacko, nawijając pasmo moich włosów na palec.
Chwyciłam jego twarz w obie
dłonie i nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Dotknął mojego
policzka, zjeżdżając następnie w dół, kreśląc linię mojego podbródka, szyi,
obojczyka, by zacisnąć się ostatecznie na mojej piersi. Jęknęłam, czując coraz
większy ucisk w dołku. Objęłam jego głowę dłońmi, wplatając palce w jego krótkie
włosy. Nasze języki splatały się w miłosnym tańcu, czułam kropelkę potu
spływającą po moim czole. Przejechałam dłońmi po jego plecach, mokra koszula
przylepiła mu się do skóry. Złapałam ją za brzegi i gwałtownym ruchem zdarłam z
bruneta, który oderwał ode mnie ręce, by móc ją do końca z siebie zdjąć. Jednym
słowem darowałam sobie walkę z guzikami. Mruknęłam zadowolona, spoglądając na
jego umięśnioną klatkę piersiową. W tym czasie on zdjął ze mnie sukienkę,
zostawiając w samej bieliźnie. Przejechał ręką po moim udzie. Jęknęłam i
ponownie wpiłam się w jego usta, kładąc swoje ręce na jego pośladkach.
Natychmiast je od nich odciągnął, przygwożdżając do miękkiego materaca.
- Taki jesteś? – zagryzłam usta.
Uniosłam głowę i spojrzałam mu w
oczy, w czasie gdy jego usta błądziły po moim rozpalonym dekolcie. Chciałam go
dotykać, pieścić, ale mocno ściskał moje nadgarstki i każda próba uwolnienia
ich kończyła się fiaskiem. Poczułam jego język, który wcisnął pod fiszbinę
stanika, kreślący okręgi na moim sutku. Jęknęłam, jednocześnie bezwiednie
rozkładając nogi. Skorzystał z okazji i klęknął między nimi puszczając
jednocześnie moje nadgarstki. Natychmiast skorzystałam z wolności i podniosłam
się, chwytając za pasek od jego spodni. Rozpięłam go sprawnym ruchem, dobierając
się do guzika i zamka w jeansach. Jared usiadł obok mnie. Ręce niesamowicie
mocno mu drżały, gdy nieudolnie starał się zdjąć z siebie dolną część
garderoby. Zniecierpliwiona pchnęłam go na materac i jednym ruchem ściągnęłam
materiał.
- Teraz ja żądzę – powiedziałam,
odpychając jego dłonie od swojego ciała. – Nie próbuj mnie nawet dotykać –
dodałam z szerokim uśmiechem i usiadłam na jego biodrach.
Dzielił nas tylko materiał moich
majtek i jego bokserek. Pogładziłam dłońmi jego tors i zaczęłam całować szyję.
Przejechałam po niej językiem, mruknęłam mu do ucha. Jęknął, i nie wiedząc co
zrobić z rękoma, zacisnął palce na poręczach zagłówka. Dyszał ciężko, zresztą
nie tylko on. Kreśliłam językiem szlaczki na jego torsie, zatrzymując się na
dłużej na sutku. Znów jęknął, a na jego ramionach pojawiła się gęsia skórka.
Wiedziałam, że chce mnie dotknąć, widziałam jaką walkę ze sobą toczy,
zaciskając białe z wysiłku palce na poręczach i zagryzając wargę, gdy moje usta
coraz bardziej zbliżały się do gumki jego bokserek. W ostatniej chwili
odsunęłam się od jego ciała, siadając na skraju łóżka. Przyglądałam mu się
oczekując jakiejkolwiek reakcji, ale on tylko szybko oddychał, nadal trzymając
się kurczowo prętów. W końcu otworzył oczy i spojrzał na mnie, podnosząc się na
łokciu. Jego podniecenie nieco zmalało, ale nadal patrzył na mnie tym
pożądliwym, nieco dzikim wzrokiem, od którego cała topniałam. Podniosłam się i
stojąc tyłem do niego, rozpięłam stanik i rzuciłam na oparcie krzesła. Potem
zajęłam się jeszcze majtkami, które powoli zsunęłam ze swoich nóg. Kiedy
odwróciłam się do niego, zmierzył mnie od stóp do głowy, zatrzymując się na
dłużej na moich piersiach.
- Chodź tu do mnie – poklepał
miejsce obok siebie, uśmiechając się szeroko. Pochyliłam się, i wspierając się
na miękkim materacu rękoma, zbliżyłam się do niego, cały czas patrząc mu
głęboko w oczy. Byłam rozpalona do granic możliwości, i niczego w tym momencie
nie pragnęłam bardziej od spełnienia się z nim. Pocałował mnie w usta.
Zachłannie, namiętnie i agresywnie. Wplotłam palce w jego włosy, masując jego
głowę okrężnymi ruchami. Odsunął się i spojrzał mi głęboko w oczy. – Kocham Cię
– wyszeptał. Przycisnęłam go do siebie, stopą zdejmując mu bokserki i opadając
na poduszki. Kiedy rozchyliłam nogi, położył się między nimi i wszedł we mnie.
Jęknęłam całkiem głośno, ściskając go jednocześnie udami. Rękoma błądziłam po
jego torsie, gdy odchylił się by na mnie patrzeć. Początkowo poruszał się
delikatnie, z namiętnością. Wzdychałam cicho, z każdym ruchem wbijając coraz
głębiej paznokcie w poduszkę. Przyśpieszył, opadając na mnie delikatnie. Jego
usta znalazły się na mojej piersi, dając mi dodatkowy bodziec. Oplotłam go
nogami, nieco krępując jego ruchy, a ręce zza głowy przeniosłam na jego plecy.
Nasze oddechy zlały się w jedność. Byłam rozpalona do granic możliwości i
czułam, że już długo nie wytrzymam. W końcu zagryzłam usta, powstrzymując się
przed krzykiem i starając się go nie podrapać, przeżyłam jedną z największych
rozkoszy w całym moim życiu. Jared już po chwili dołączył do mnie, opadając
ciężko na moją pierś. Objęłam go rękoma i przycisnęłam mocno do siebie,
oddychając głęboko. Oboje byliśmy rozpaleni i mokrzy od potu, ale i
niesamowicie spełnieni. Odgarnęłam grzywkę z czoła i spojrzałam na Jaya, który
położył się obok mnie. Leżał na boku, podpierając głowę na ręce. I kiedy tak na
niego patrzyłam, czułam się najszczęśliwszą kobietą na świecie, a wszystkie
wątpliwości ulotniły się jak za dotknięciem różdżki. On jest tym jedynym i
jestem tego pewna na sto procent.
- Do twarzy ci z tymi rumieńcami
– wyszeptał, gdy już nieco uspokoił swój oddech. Przejechał dłonią po moim
policzku i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Kocham cię – wtuliłam się w
niego, opierając głowę na jego ramieniu – Naprawdę. Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Chyba wiem – zaśmiał się i
pogłaskał moje nagie plecy.
- Ja pierwsza biorę prysznic –
mruknęłam. Czułam się coraz bardziej senna, a przecież w takim stanie nie
położę się spać.
- Jak wstaniesz..? – zakpił,
odsuwając mnie lekko od siebie. Otworzyłam jedno oko i spojrzałam na jego
rozpromienioną twarz. – Ty przecież już śpisz.
- Nie prawda – oparłam się czołem
o jego brodę i ziewnęłam. – Wydaje ci się tylko. Patrz – wyplatałam się z jego
objęć i usiadłam na skraju łóżka, przecierając zmęczone oczy – wstałam i idę do
łazienki – podniosłam się i chwiejnym krokiem wyszłam z pokoju.
- Poczekaj! – krzyknął za mną i
już po chwili stał obok mnie na zimnej posadzce – Jeśli nie masz nic przeciwko,
wezmę prysznic z tobą
- Tylko prysznic, nic więcej –
pogroziłam palcem, po czym weszłam do kabiny.
- Obiecuję – wgramolił się do
środka i zasunął szklane drzwi. – Ja lubię cieplejszą wodę.
- No nie wątpię. Od zimnego –
spojrzałam na jego krocze – się kurczy.
- Ja ci dam – chwycił za gałki i
puścił wodę. O zgrozo, zimną! A sam usunął się pod samą ściankę, cwaniak.
Pisnęłam, zasłaniając się niepotrzebnie rękoma, bo przecież to mi nic nie da.
Szybko odzyskałam trzeźwość umysłu, przestałam być już taka senna. Odkręciłam
kurek z ciepłą wodą i złapałam za żel, kompletnie ignorując mężczyznę. Umyłam
się w ekspresowym tempie, czując na sobie spojrzenie bruneta. Obrażona wyszłam
z kabiny i owinęłam się w puchowy ręcznik, włosy związując w niedbały kok.
- Podasz mi ręcznik?
- Dla niegrzecznych nie ma
ręczników – mruknęłam, szczotkując zęby.
- To samo sobie wezmę – poczułam
jego palce na swojej skórze, gdy złapał za kraniec ręcznika. Nawet nie zdążyłam
go przytrzymać. Zerwał go ze mnie gwałtownym ruchem, śmiejąc się pod nosem.
Wyplułam pastę i opłukałam usta.
- Cham – skwitowałam, wychodząc.
Wyjęłam spod poduszki koszulę nocną i narzuciłam na siebie. Kiedy wszedł do
pokoju ja już prawie spałam, wtulona w ogromną poduszkę. Zgasił światło i
powoli uniósł kołdrę, by położyć się obok mnie. Przewróciłam się na drugi bok,
a on wtulił się w moje plecy, obejmując mnie ręką w talii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz